wtorek, 27 maja 2014

Zdzierstwo narodowe


Smutna prawda o Polakach, niewolnikach-nieborakach,
co dla paru marnych groszy, oszukują gdzie się da.

Tu oscypek zakopiański marżę dzierży na 100 procent,
aż z podziwu kręci głową kombinator - Mr docent.

Drogą krętą, górskim szlakiem wnet powiezie cię dorożka,
by przy celu cię oskubać dla mamony próżnej bożka.

A nad morzem - cud powietrze, w słońcu mienią się bursztyny,
które za podwójną cenę kupisz dla swojej dziewczyny.

Zimne frytki, kotlet stary na oliwie sprzed sezonu,
ale przecież będziesz chrupał, ot - dla taktu, dla fasonu.

Reklamację chamsko złoży Heniek, dłubiący paluchem,
co przez lata PRL-u jeździł czerwonym maluchem.

Wkoło lament, narzekanie - "wszędzie drogo" - słychać głosy,
na kwiatuszku wonnym, letnim przysiadły zwabione osy.

Pachnie cudnie banknot złoty - to brązowy, to zielony,
jak szeleści w twojej łapie, czujesz się rozanielony.

Każdy skubnie coś na lewo, w szarej strefie, bądź na czarno,
idzie burza, a wraz z nią - jakoś nieprzyjemnie, parno.

Więc od dołu kombinacje oszukańców i mataczy,
by do góry, łapa w łapę do wielkich sięgnąć krętaczy.

Tam przekręty na miliony, ale prawie każdy kręci,
tu podatek, VAT-y, ZUS-y trzeba trochę nachachmęcić.

Więc nie dziw'ta się rodacy, że na górze są złodzieje,
bo od dołu wszystko idzie, takie Polszczy smutne dzieje.